[Uruha]
Minęło dość długo aż mój ojczulek zszedł do boga Ozyrysa, boga zmarłych. Jakoś wielce nie opłakiwałem go, stary pryk i dyktator, który bez swej sługi był niczym. No cóż, dziś odbędzie się koronacja, która uczyni mnie faraonem daru Nilu, czyli Egiptu. Siedziałem właśnie w swojej komnacie i przygotowywałem się do ceremonii. Pomieszczenie było głównie z kamienia wypalonego z piasku pustynnego. Na ścianach byli wymalowani różni bogowie Egiptu, a największym malowidłem był bóg Re. Jest dość inspirujący, nie powiem. Pod tym malowidłem stało jedno wielkie łoże z czarnym baldachimem, a przy nim leżał na swoim posłaniu miękkim niczym ptasi puch, mój kocur, czarna puma. Piękne zwierzęta. Usłyszałem jak wchodzi księżniczka Egiptu, Kleopatra. Nie trawie tej baby, ona zabiła mojego ojca. Wzięła jakieś malowidła i zaczęła kreślić coś mi przy oczach i ustach. Jak skończyła wyglądałem jak jakaś chińska, porcelanowa laleczka, ale cóż poradzić. Podniosłem się i nałożyłem szatę, która była specjalnie przygotowana do tej ceremonii. Poszedłem krętymi korytarzami na salę tronową i uklęknąłem przed swoim rodzaju ksiądz czy coś w tym stylu, tylko, że z naszą wiarą. On zaczął mówić coś, ale niezbyt go słuchałem. Na końcu kazał wziąć nechache i heke, a potem skrzyżować. Nałożyli mi swojego rodzaju koronę i usiadłem na tronie. Wieczorem poszedłem do piramidy mojego ojca. Zobaczyłem, że jest otwarta, jak? Wszedłem i zauważyłem małego, biednego chłopca. Mógł mieć z 18 lat najwyżej, ja sam mam 28 lat.
[Ruki]
Wystraszyłem się, gdy ktoś wszedł do tej piramidy. Wiem, że jak chowają faraonów to dają im tam jedzenie i picie. Ja tylko chciałem się najeść. Udało mi się jakimś cudem to otworzyć, a w myślach się modliłem by coś mnie tam nie zabiło, nie zauważyło i nie wiadomo co jeszcze. Teraz mnie czeka długa droga w szukaniu. Patrzyłem na hieroglify, ale za nic nie wiem co tam piszę. No tak w Egipcie tylko najwyżsi urzędnicy i kapłani umieją pisać i czytać, a co ja taki biedny chłopiec mam zrobić? Szedłem powoli moimi bosymi nóżkami po piaskowym podłożu i nagle poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. Była gładka i zadbana, nie to co moja. Wystraszyłem się i odskoczyłem przewracając się na piasek z łoskotem.
[Uruha]
Przeleciałem go wzrokiem od góry do dołu, chłop.
- A ty czego tu szukasz? - Zapytałem z pogardą w głosie
- N-nic, niech mi pan nic nie robi.- Mówił wystraszony i skulił się prawie płacząc, dzieciak.
- Pan?! Ty wiesz kim jestem?!- Uniosłem głos obudzony tym.
-P-Przepraszam.- Upadł na kolana i zaczął przepraszać, ehh.
- Czego tu szukasz? - Zapytałem milszy głosem.
- Tylko czegoś do jedzenia, nie chce kraść.- Tłumaczył się.
- Dobra, chodź ze mną. - powiedziałem do niego i wziąłem za ramie pomagając wstać i wyszliśmy z piramidy idąc do mnie, do komnaty, a tam podałem mu jedzenie i picie. A co jeśli by ta go zwerbować do bycia moim sługą? Dobra, nie dziś.
- Jak zjesz pójdziesz się umyć i spać. - powiedziałem i siedziałem przy stole popijając czerwone jak krew wino. Chłopczyk był urodziwej urody i o dziwo miał piękne blond włosy. Jak najpiękniejsze promyki słońca błyszczały przy świetle świec i pochodni. Patrzyłem na jego mleczną skórę i czekałem aż zje. Hmm piękny, bardzo piękny. Po chwili przyszedł mój kociak, pogłaskałem go i dałem coś do jedzenia, a on posłusznie wziął je do pyska i położył się gryząc kość i obdzierał ją z mięsa, które na niej zostały.
C.D.N
Minęło dość długo aż mój ojczulek zszedł do boga Ozyrysa, boga zmarłych. Jakoś wielce nie opłakiwałem go, stary pryk i dyktator, który bez swej sługi był niczym. No cóż, dziś odbędzie się koronacja, która uczyni mnie faraonem daru Nilu, czyli Egiptu. Siedziałem właśnie w swojej komnacie i przygotowywałem się do ceremonii. Pomieszczenie było głównie z kamienia wypalonego z piasku pustynnego. Na ścianach byli wymalowani różni bogowie Egiptu, a największym malowidłem był bóg Re. Jest dość inspirujący, nie powiem. Pod tym malowidłem stało jedno wielkie łoże z czarnym baldachimem, a przy nim leżał na swoim posłaniu miękkim niczym ptasi puch, mój kocur, czarna puma. Piękne zwierzęta. Usłyszałem jak wchodzi księżniczka Egiptu, Kleopatra. Nie trawie tej baby, ona zabiła mojego ojca. Wzięła jakieś malowidła i zaczęła kreślić coś mi przy oczach i ustach. Jak skończyła wyglądałem jak jakaś chińska, porcelanowa laleczka, ale cóż poradzić. Podniosłem się i nałożyłem szatę, która była specjalnie przygotowana do tej ceremonii. Poszedłem krętymi korytarzami na salę tronową i uklęknąłem przed swoim rodzaju ksiądz czy coś w tym stylu, tylko, że z naszą wiarą. On zaczął mówić coś, ale niezbyt go słuchałem. Na końcu kazał wziąć nechache i heke, a potem skrzyżować. Nałożyli mi swojego rodzaju koronę i usiadłem na tronie. Wieczorem poszedłem do piramidy mojego ojca. Zobaczyłem, że jest otwarta, jak? Wszedłem i zauważyłem małego, biednego chłopca. Mógł mieć z 18 lat najwyżej, ja sam mam 28 lat.
[Ruki]
Wystraszyłem się, gdy ktoś wszedł do tej piramidy. Wiem, że jak chowają faraonów to dają im tam jedzenie i picie. Ja tylko chciałem się najeść. Udało mi się jakimś cudem to otworzyć, a w myślach się modliłem by coś mnie tam nie zabiło, nie zauważyło i nie wiadomo co jeszcze. Teraz mnie czeka długa droga w szukaniu. Patrzyłem na hieroglify, ale za nic nie wiem co tam piszę. No tak w Egipcie tylko najwyżsi urzędnicy i kapłani umieją pisać i czytać, a co ja taki biedny chłopiec mam zrobić? Szedłem powoli moimi bosymi nóżkami po piaskowym podłożu i nagle poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. Była gładka i zadbana, nie to co moja. Wystraszyłem się i odskoczyłem przewracając się na piasek z łoskotem.
[Uruha]
Przeleciałem go wzrokiem od góry do dołu, chłop.
- A ty czego tu szukasz? - Zapytałem z pogardą w głosie
- N-nic, niech mi pan nic nie robi.- Mówił wystraszony i skulił się prawie płacząc, dzieciak.
- Pan?! Ty wiesz kim jestem?!- Uniosłem głos obudzony tym.
-P-Przepraszam.- Upadł na kolana i zaczął przepraszać, ehh.
- Czego tu szukasz? - Zapytałem milszy głosem.
- Tylko czegoś do jedzenia, nie chce kraść.- Tłumaczył się.
- Dobra, chodź ze mną. - powiedziałem do niego i wziąłem za ramie pomagając wstać i wyszliśmy z piramidy idąc do mnie, do komnaty, a tam podałem mu jedzenie i picie. A co jeśli by ta go zwerbować do bycia moim sługą? Dobra, nie dziś.
- Jak zjesz pójdziesz się umyć i spać. - powiedziałem i siedziałem przy stole popijając czerwone jak krew wino. Chłopczyk był urodziwej urody i o dziwo miał piękne blond włosy. Jak najpiękniejsze promyki słońca błyszczały przy świetle świec i pochodni. Patrzyłem na jego mleczną skórę i czekałem aż zje. Hmm piękny, bardzo piękny. Po chwili przyszedł mój kociak, pogłaskałem go i dałem coś do jedzenia, a on posłusznie wziął je do pyska i położył się gryząc kość i obdzierał ją z mięsa, które na niej zostały.
C.D.N
Szczerze mówiąc, gdy na początku się za to wzięłam i zobaczyłam, że akcja dzieje się w starożytnym Egipcie, myślałam że to bd klapa. Ale po przeczytaniu stwierdzam, że to jest świetne *Q* Nmg się doczekać następnych części. Życzę weny :3
OdpowiedzUsuń